piątek, 26 grudnia 2014

Pierwszy Niemy Krzyk

Niech ten dzień się już skończy - pomyślałem, wracając z trzydniowej, szkolnej wycieczki.
Byłem wykończony. Koledzy z pokoju nie dali mi spać tej nocy.
W domu się wyśpisz - krzyczeli ile sił, rzucając w siebie wszystkim, co znalazło się z zasięgu ich ręki. Niestety nie zdawali sobie sprawy, że w domu raczej też nie odeśpię.
Dojechaliśmy do Wrocławia. Moja wychowawczyni chyba 5 raz w tym dniu zapytała, czy rodzice na nas czekają. Wszyscy przytaknęli, więc sobie poszła. 
Cała moja klasa (5 podstawówki) znów zaczęła krzyczeć i śmiać się dosłownie ze wszystkiego. 
Ponieważ był to wyjazd zorganizowany z okazji mikołajków, świąt oraz po części również ferii, odbył się w styczniu.
Gdy wysiedliśmy, było już ciemno i bardzo zimno. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Nie zwracałem uwagi na kolegów z klasy, za którymi i tak nie przepadałem. Od razu udałem się w stronę ukochanej mamy. Tylko ona była dla mnie wsparciem, gdy ojciec nie miał się na kim wyżywać. Broniła mnie często przed pijanym tyranem.
Teraz prowadziła mnie do "domu". Wyrywałem się. Nie chciałem, żeby trzymała mnie za rękę. Przecież byłem już duży. W końcu zauważyłem, że przed budynkiem szkolnej sali coś zaczyna się dziać. Wyglądało to na bójkę dwóch dość mocno napakowanych mężczyzn. Krzyczeli coś do siebie, wymachiwali rękami we wszystkie możliwe strony, aż jeden z nich popchnął drugiego. Zaczęli schodzić się ludzie i tworzyć wokół nich krąg.
Też chcę zobaczyć, mamo! - krzyczałem, mimo bólu głowy i totalnego zmęczenia. Nie dostałem pozwolenia. Matka mocno trzymała moją rękę i ciągnęła przed siebie. Udało mi się wyrwać i uciec. 
Przecisnąłem się przez tłum ludzi do samego środka. To była bitwa. Z prawej strony stał duży mężczyzna około 25 lat. Miał na sobie bluzę z zaciągniętym na głowę kapturem, spod którego widać było czapkę (probably full cap'a)  niskie w kroku spodnie dresowe i zawinięty na ręce czarny pasek od spodni. 
Drugi z nich wyglądał bardzo podobnie. Jego strój różnił się jedynie kolorami.
Oboje byli wkurzeni. Dało się to zauważyć na pierwszy rzut oka. Obserwowałem, jak kręcą się niespokojnie, stojąc wciąż na swoich miejscach. Żaden z nich nie odważył się podejść ani na krok. Czekali na coś.. lub kogoś. W kilka sekund zeszły się dwie, liczące mniej więcej po 10 osób grupy. Stanęły na przeciwko siebie i zaczęły tańczyć. 
Byłem zszokowany tym, co się właśnie działo. Czułem się jak w filmie, ponieważ takie sceny widziałem jedynie w telewizji. Nie wierzyłem, że to wszystko dzieje się na prawdę. Nagle ktoś złapał mnie za rękę i wyciągnął w tłumu. To była mama. Jej zezłoszczone oczy patrzyły prosto na mnie. Wiedziałem, że to koniec imprezy. Czas do domu i to jak najszybciej. Przez całą drogę nie usłyszałem od niej ani słowa.
• • •
Wchodząc w klatkę schodową modliłem się, żeby ojciec już spał. Miałem dość na dzisiaj. Nie chciałem, żeby po raz kolejny mi coś zrobił. Gdyby jeszcze dzisiaj coś się wydarzyło, nie wiem jak bym to zniósł. Mój wykończony organizm odmawiał posłuszeństwa, a nogi całą drogę ledwo utrzymywały ciężar zmęczonego ciała.
Wystarczyłby jeden jego ruch, by położyć mnie na podłodze - pomyślałem widząc, że na nic nie zdały się moje modlitwy. Ojciec nie spał. Siedział w kuchni przy stole.
- Czekałem na was - skomentował nasz powrót, po czym natychmiast nakazał mi usiąść obok siebie. 
Wykonałem polecenie. Zdążyłem jedynie zdjąć kurtkę, jednak powiesiłem ją na krzesło, ponieważ nie chciałem, żeby na mnie czekał i się zdenerwował.
- Słyszałem, że masz problemy w szkole - zaczął. Zdziwiłem się tak nagłą zmianą nastawienia do mojej osoby. Zawsze słyszałem tylko "zamknij ryj", "wyjdź stąd", "mam przez ciebie same problemy", "po co się nad sobą użalasz?! I tak nikogo to nie interesuje" i wiele innych, dość przykrych słów. Nauczyłem się nie brać sobie do serca takiego gadania. Nigdy nikomu tego nie mówiłem. Jedynie Dominika się domyślała, z tego co zauważyłem.. Mimo wszystko, nie zapytała, więc ja też milczałem.
Jego słowa zawsze mocno dotykały, ale nie na tyle, żeby były w stanie załamać mnie na samym starcie życia. Czułem się silny. "On jest stary i niedługo przejdzie mu ochota na poniżanie wszystkich wokół" - tłumaczyłem sobie. Nie byłem wtedy świadomy, jak bardzo się mylę. 
Przyznałem, że trochę pogubiłem się w materiale. Przestałem uważać na lekcjach. Kompletnie traciłem poczucie czasu oraz miejsca. Potrafiłem beznamiętnie patrzeć w okno przez całe lekcje, a w drodze do domu Domi była na mnie o to zła i czasami wybuchała. Nawet tego nie słuchałem. Może i chciałem, ale mimowolnie się wyłączałem z całego życia. Sam nie wiem gdzie wtedy błądziłem myślami. Nie potrafię tego opisać. 
- Więc dlaczego się nie uczysz, idioto?! - ojciec zaczął krzyczeć. Uderzył pięścią w stół, a ja już wiedziałem co stanie się za chwilę. Byłem tego niemal pewny. 
Pomyliłem się. 
Ojciec z powrotem usiadł na swoim miejscu. Znów mówił cichym i opanowanym tonem. 
- Powiem ci coś teraz i zapamiętaj to sobie, młody - spojrzałem na niego zmęczonymi oczami. Po raz kolejny odpłynąłem do swojego świata. Przestałem go słuchać. Myślałem już tylko o łóżku. O chwili spokoju.
Mama usiadła obok mnie i dopiero wtedy wróciłem do obecnego czasu. Ojciec dalej ciągnął swój wykład
- ... pamiętasz? Ty też kiedyś miałeś brata bliźniaka - pierwszy raz popatrzyłem na niego wzrokiem pełnym zainteresowania. Nie wierzyłem - któregoś dnia matka wyprowadzała was na spacer. Siedzieliście w wózku, a ona wróciła na chwilę do domu - ciągnął dalej z lekkim uśmiechem. Obrzydliwym i pełnym nienawiści, ale mniejsza.. nieistotne - widziałem z okna, jak przychodzi kot, pożera twojego brata i ucieka. Najwyraźniej tobą się brzydził i nie dziwię się - zaśmiał się szyderczo. Spuściłem głowę, żeby nie widział, jak w moich oczach zbierały się łzy. Chciałem uciec jak najdalej od niego, jednak za bardzo się bałem
- Idź już spać, Dawid - mama chyba postanowiła mi pomóc. Odezwała się pierwszy raz odkąd wróciłem, ale byłem jej bardzo wdzięczny, że zrobiła to właśnie teraz.
Odwiesiłem kurtkę i poszedłem do pokoju
Miałem dość wszystkiego. 
Wcześniej wmawiałem sobie, że mimo wszystko go kocham.. że powinienem. Dziś zdałem sobie sprawę, że niektórzy mają serce tylko po to, by móc oddychać.
Tego wieczoru miałem pierwszą myśl samobójczą 
____________________________________________________
Najmocniej przepraszam, że dopiero teraz. Kompletnie straciłem wenę. 
Może rozdział nie jest jakoś specjalnie długi ani urzekający, ale wiem, że czekacie, więc dodaję. 
Następny będzie lepszy, obiecuję :)



3 komentarze:

  1. Jejku czytam to z łzami w oczach wyczekując z niecierpliwością co będzie dalej. Miałeś takie ciężkie dzieciństwo, doznałeś tylu nieprzyjemności a jesteś wspaniałym człowiekiem. Mimo tylu swoich problemów jesteś i potrafisz pomóc nawet tym, którzy tak naprawdę są tylko obcymi osobami. Jesteś wspaniałym człowiekiem pamiętaj i nigdy o tym nie zapominaj <3

    OdpowiedzUsuń
  2. David nie wiedziałam co przechodziłeś w dzieciństwie.. Jesteś na prawdę silny <3 Dziękuję że jesteś <3 / Zuza

    OdpowiedzUsuń
  3. Płakać się chcę :C jestem całym sercem z tobą Dawid <3 Stay Strong :) mój mały aniołek. Rozdział wcale nie jest zły, urzeka i wzbudza takie uczucia :C

    OdpowiedzUsuń