wtorek, 27 stycznia 2015

Liczę Na Ciebie, Że Zostaniesz Ze Mną

Ty masz szczęście, że nie mam broni, bo bym ci kur.a zapier.olił! Tak, tak, tak słyszałem to miliony razy. Nic szczególnego. W sumie byłoby nawet lepiej
Otwieram okno i patrzę nocą na Wrocław. Uśpiony i spokojny. Nikt spoza miasta, odwiedzający nas tu jedynie w dziennych godzinach, nie pomyślałby jak tu może być cicho podczas nocy. 
Sam się dziwię, że jest aż tak pięknie.
W świetle księżyca widziałem prawie wszystko. Rysowałem po własnym ciele, robiąc z rąk pamiętnik, którego litery rozumiałem tylko i wyłącznie ja. Nikt poza mną nie domyślał się, co może oznaczać każda z blizn. Lubiłem dotykać gojące się rany. Uwielbiałem to. Czułem się wtedy lepiej. Przez cały dzień emocje buzowały się we mnie, by wieczorem wybuchnąć. Wypłynąć wraz z krwią. 
Każdej kropli pozwalałem spłynąć w swoim tempie. Zawsze. Uważałem, że nie powinienem ich wycierać. To tak, jakby zatrzymać wodę płynącą do krajów ubogich, które potrzebują jej niczym zapalniczka ognia. Kropla krwi spłynęła - część złych emocji opuściło moje serducho. Tak, teraz jest zdecydowanie lepiej. Zmęczony smutkiem próbowałem zapomnieć o wszystkim i zacząć żyć normalnie. Udało się? nie 
Serce pękało w pół, a ja za nic nie mogłem tego pokonać. To jak amfa. Uzależniająca, ale dająca ukojenie. 
Dni były ciężkie. Zwłaszcza te po nieprzespanej nocy. Nie znosiłem głupich pytań o to, co się stało. 
Nikt nie miał zamiaru mieszać się w moje sprawy. Każdy zwyczajnie był ciekawy, a gdyby już się dowiedział, dałby mi spokój. Tak po prostu. Ludzie są zwyczajnie ciekawi.
Dominika też już zrezygnowała. Przynajmniej tak mi się wydawało, jednak zaskoczyła mnie razem z moją mamą. 
Nie chciałem niczyjego towarzystwa. Wracałem po szkole i zamykałem pokój na dwa zamki. Kochałem samotność, jednak nie mogłem być sam. Mama z Domi postanowiły usunąć całkiem moje drzwi, a ja nie miałem siły na szarpanie się z nimi, by wstawić je ponownie. 
Niech sobie siedzą myślałem. I tak nic nie robiłem całymi dniami.
Któregoś razu mama usiadła u mnie na łóżku. Nie mówiła nic, a ja nawet na nią nie patrzyłem. 
Stałem przy oknie przyglądając się zabieganemu światu. W końcu powiedziałem jej jedynie chyba umieram w sobie, a ona podeszła do mnie i mocno przytuliła. Staliśmy tak przez kilka minut, które wtedy wydawały się być wiecznością. Czułem się bezpiecznie. Pierwszy raz w życiu poznałem uczucie bycia kochanym. Po chwili rozluźniła uścisk i wyszła bez słowa, by wrócić, wziąć mnie za rękę i poprowadzić do stolika. Usiadłem na krześle, a ona wzięła moją lewą rękę i opatrzyła ją ze łzami w oczach. 
- Rozumiesz mnie, prawda? - spytałem, gdy skończyła. Nocami myślałem, że już gorzej czuć się nie mogę.. gdy zobaczyłem, że ona przeze mnie płakała, miałem wrażenie, że ktoś podnosi mnie delikatnie na kilka metrów, a gdy uzna, że wysokość jest wystarczająco dobra, puszcza z powrotem na dno ze zdwojoną siłą. 
Raniłem własną matkę swoim zachowaniem. Może i miałem powody, jednak nic mnie nie usprawiedliwia. NIC 
- Kocham cię, mamo - powiedziałem ledwo słyszalnym głosem, a ona ponownie przyciągnęła mnie do siebie. Powiedziała wtedy, że jestem jej jedynym szczęściem. 
To była nasza ostatnia rozmowa. Tego dnia postanowiłem definitywnie z tym skończyć. Chciałem wyjść z tego cholernego dołka dla niej, a zacząłem ciąć się jeszcze mocniej. Nie miałem już dla kogo żyć. 
Czekasz, aż ktoś przyjdzie i powie, że zostanie przy tobie, aż w końcu ta osoba się zjawia. Znasz to? Nie? Ja też. 
Tłum krzyczy, a ty milczysz. Patrzysz na wszystkich wokół i nie widzisz w nich ludzi, a jedynie istoty żyjące.
"Chcesz, to ci opowiem jak upada człowiek."
Zapytasz jak żyć i jak podnieść się z kolan?
Tak, wiem, że szukasz sposobu, lecz nie znajdziesz go we własnych ranach. Nie znajdziesz go w robieniu krzywdy sobie i bliskim ci osobom.
By z tego wyjść, musisz znaleźć coś, co uświadomi cię o własnej wartości, którą masz ogromną. Nie zamykaj się w sobie. Rozmawiaj z ludźmi. Słuchaj uważnie, lecz miej swoje zdanie w każdej sprawie. Nie daj sobie wmówić, że nie możesz czegoś osiągnąć. Rób wszystko, co uważasz za stosowne i nie dawaj sobą kierować.
A przede wszystkim ufaj własnym rodzicom. Nie masz na świece nikogo, kto by bardziej pragnął twojego szczęścia.
Może wydaje ci się teraz, że piszę głupoty.. co ja o tobie wiem bla bla.. mimo wszystko warto spróbować, prawda?
Nie jesteśmy tak bardzo samotni, jak nam się wydaje. Mam nadzieję, że nigdy nie poznacie, co to znaczy uzależnienie.
Jestem z każdym z was, pamiętajcie. Całym serduszkiem.
Przy okazji dziękuję za tak wielkie wsparcie, jakim jesteście
____________________________________________________________________________________
"Bo wtedy wiem, że Ty jesteś no i nie robię tego"

 

                                       

                                                                                                                                             











3 komentarze:

  1. Hey David. Kocham cię, uwielbia i etc.. Nie wiem jakich słów musiałabym użyć aby opisać to jak ważny dla mnie jesteś, jakie emcoje ten rozdział we mnei wzbudził.. Powiem jedno : Sprawiłeś, że się zmieniłam, zaczełąm wierzyć w siebie, swoje pasje, przestałam uważać się za to co najgorsze... Dziękuję, że jesteś, że jesteś silny <3 Love yah ! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałam dodać ładny kreatywny komentarz... jednak nie potrafię się zebrać w kupę. Powiem tylko dziękuję, że jesteś. Chociaż daleko, jesteś dla nas i to naprawdę pomaga. Moze dla Ciebie to dziwne ale.. nie wiem jak to ubrać w słowa. No nic. Zwyczajnie dziękuję. < 3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem co napisać. Brak mi słów a fakt że ostatnio mi się świat i tracę kontakt ze wszystkimi nie pomaga mi. Chyba czas wrócić do starej przyjaciółki nawet jeśli ci się to nie spodoba :c nie daje rady więc nawet nie proszę o ratunek bo wiem że go dla mnie nie ma. Mimo wszystko pamiętaj Dawidku że bardzo cię kocham i wspieram. <3

    OdpowiedzUsuń